poniedziałek, 23 października 2017

Pędzelek do ombre Born Pretty

Dziś przychodzę do Was z moimi spostrzeżeniami na temat pędzelka do ombre jaki ostatnio zasilił moje pędzelkowe zbiory. Pochodzi on ze sklepu Born Pretty Store i wygląda tak:


Bardzo podoba mi się, że teraz w pędzelkach do paznokci stawia się nie tylko na użyteczność, ale i na ładny design. Jest po prostu bardzo ładny. Ale jak wiadomo najważniejsze jest jak się spisuje.


Jak widać na powyższym zdjęciu pędzelek ma włosie różnej długości. chroni je "zatyczka" dzięki czemu nie musimy się martwić, że nam się zniszczy przy przechowywaniu. Dodatkowo włożony był do plastikowego etui, które na zdjęciu nie wygląd jakoś wow więc sobie je darowałam. Niemniej jednak trzymam go dodatkowo właśnie w tym opakowaniu. Najważniejsze jest jednak jak się spisuje. Muszę się przyznać, że miałam do niego mieszane uczucia. Z jednej strony fajnie miesza się nim kolory jednak irytowały mnie powstające pęcherzyki powietrza. Po pokryciu topem są one mało widoczne, ale ja wiem że są. Działo się tak gdy używałam pędzelka na zasadzie poklepywania na płasko jak na poniższym zdjęciu:


Gdy jednak miziam pędzelkiem na granicy kolorów trzymając go prostopadle (czyli miziam samymi dłuższymi włoskami) to wszystko jest super- jak na poniższej fotce. Dlatego ja będę korzystała z niego w ten sposób. Ciesze się więc, że go mam bo nie muszę już brudzić pędzelka z lakieru do mieszanania kolorów na paznokciu.



Pędzel ten możecie kupić w Born Pretty Store, a dokładnie tu. Aktualnie kosztuje 3,69$. Pamiętajcie o moim kodzie rabatowym SJL91, który daje rabat 10% na nieprzecenione artykuły. Przesyłka nierejestrowana jest darmowa.

poniedziałek, 9 października 2017

Claresa - moja opinia

Jakiś czas temu wysłałam swoje zgłoszenie, by móc przetestować nową formułę lakierów marki Claresa. Było mi bardzo miło, gdy otrzymałam odpowiedź zwrotną, że się zakwalifikowałam. Pi kilku tygodniach (nie pamiętam dokładnie, jakiś 3-4) dostałam produkty. Dziś podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami.

Zaczynając od początku. W skład zestawu, który otrzymałam wchodziła: baza, top, 2 lakiery Green Rabbit i Yellow Bananas, cleaner i remover.


Dodam, że posiadam kilka kolorów Claresy, ale jeszcze w starej formule, która jest rzadka, lejąca. Nowa formuła jest gęsta i to nawet bardzo w stosunku do jej poprzedniczki. Nowe kolory kryją już po pierwszej warstwie, choć w przypadku Yellow Bananas bardziej podobają mi się 2 cieńsze. Początkowo kompletnie nie umiałam sobie poradzić z gęstością produktu ale mam ten sam problem z lakierami Indigo. Wszystko jest jednak kwestią wprawy i w końcu ogarnęłam nakładanie.

Buteleczki zarówno topu, bazy jak i lakierów zawierają 7ml produktu. Cleaner i remover które dostałam mają po 100 ml. Sugerowana cena detaliczna to 19,99 zł i tyle lakiery kosztują w sklepie Claresy. Cena jest bardzo rozsądna, tym bardziej, że lakiery trzymają się bardzo dobrze- sprawdzone u kilku osób, ale jeszcze w starej formule.

Co do manicure postanowiłam użyć obu kolorów i powstało to co prezentują poniższe zdjęcia.
Tak prezentowały się paznokcie pierwszego dnia:






Po 12 dniach wyglądały tak:


Nieźle prawda? Niestety paznokcie musiałam zdjąć, gdyż uszkodziłam jeden podczas pieczenia szarlotki. Przy okazji przekonałam się, że łatwo schodzą po namoczeniu w removerze Claresa. Płatkami odchodziły z płytki paznokcia po kilku minutach.

Podsumowując: Uważam lakiery za godne polecenia, gdyż spełniają kryteria, które dla mnie są bardzo istotne: krycie, trwałość i łatwość w zdejmowaniu. Chętnie sięgnę po inne kolory. Widziałam na ich profilu na Instagramie, że mają nową kolekcję lakierów z drobinkami. Po zdjęciach wydają mi się interesujące.

P.S. Bardzo dziękuję marce Claresa za możliwość przetestowania ich produktów.

niedziela, 8 października 2017

Jeszcze wakacyjnie

W kolejce do pokazania są jeszcze zdobienia jakie nosiłam w wakacje. Dziś pokażę na przekór jesieni palemki. Lakierem dominującym jest Eiyo 141. Prawą rękę zdobi Pixel Effect Emerald od Indigo. Na lewej zaś namalowałam sobie palemki. Wakacje spędziłam w domu (wykańczanie kosztuje niestety) więc na pocieszenie na paznokciach miałam coś iście letniego.




środa, 4 października 2017

Radełko- Born Pretty Cuticle Pusher

O radełku do odsuwania skórek będzie dziś mowa. Jest to sprzęt znany chyba każdej z nas. Moje pochodzi ze sklepu Born Pretty Store i wygląda tak:


Trzymam je w tym opakowaniu, bo wydaje mi się wygodne i takie bardziej higieniczne niż chowane do szuflady luzem. Po wyjęciu prezentuje się tak:


Radełko jest dość długie. Ma 14,7 cm. Na aukcji opatrzone jest nr 4. Wykonane jest ze stali nierdzewnej z wygrawerowanym napisem BORN PRETTY . Ma dwie różne końcówki:



I tu zaczyna się mój zachwyt. Mam radełka które z obu stron są zakończone tak samo choć końce różnią się rozmiarem. Tu mam jedną końcówkę którą odpychamy skórki i drugą nazywaną przeze mnie "dłubakiem". Wchodzi tam gdzie tamta końcówka nie może- wygarniam nią to co się schowało pod wałem okołopaznokciowym oraz usuwam lakier który zlał mi się na skórki. Niby mała rzecz a jakie udogodnienie.
Reasumując radełko polecam, gdyż zastępuje mi 2 inne dotychczas używane.

A tu mały podgląd na radełko w akcji z użyciem niezastąpionego Sally Hansen Instant Cuticle Remover. Paznokcie dość przyniszczone inwazyjnym usuwaniem hybrydy. Dodam tylko, że ja skórek nie wycinam. Tylko odsuwam.



Kupić je możecie w Born Pretty Store, a dokładnie tu. Aktualnie kosztuje 2,59$. Pamiętaj, że używając mojego kodu SJL91 otrzymasz rabat 10% na nieprzecenione artykuły. Przesyłka nierejestrowana jest darmowa.